Bransoletka herringbone.
Pomimo tego, że sposób wykonania jest do ogarnięcia i dosyć szybko praca przybiera na długości, gwiazda dzisiejszego postu powstawała bardzo długo i to w bólach. Zaczęłam ją nieco ponad rok temu.... Najpierw był problem koralików, bo miałam ich za mało. Później zaczęłam "upiększać" - czyt. porwałam się z motyką na księżyc. I moje kombinacje skończyły się zaczynaniem wszystkiego od nowa :) Pomijam już resztę niespodziewanych zdarzeń, które przyczyniły się do tego opóźnienia.
Całe szczęście, że adresatka w tej sytuacji wykazała się anielską cierpliwością. Zaraz będzie mogła zobaczyć ją chociaż tutaj. Siostra, chyba jestem bardziej podekscytowana, niż Ty :D No to patrz.
Przyznam szczerze, że dobrze się nosi
Pożyczysz kiedyś?:P
Miał być chaber, jest zmrożony chaber z domieszką srebrnego. I jednak uległam kombinacjom. Chciałam, żeby było inaczej niż we wcześniejszych moich bransoletkach. Po bokach doszyłam dodatkowo koraliki Fire Polish. Tak prezentuje się bransoletka.
Wcześniej udało mi się zrobić do niej jeszcze kolczyki. Żeby zobaczyć, trzeba zjechać jeszcze niżej.
Zdjęcia, no cóż. Muszą być jakie są. Nie odkryłam jeszcze w sobie talentu fotografowania. Z naciskiem na JESZCZE :)